środa, 17 sierpnia 2011

sens życia, sens egzystencjonalny

Są to chyba jedne z najpopularniejszych tematów, podejmowanych przez psychologów, filozofów i zwykłych ludzi. Istota życia jest tajemnicą od wieków. Nikt dokładnie nie określił sensu życia. I nie określi.
To najbardziej indywidualne i intymne zagadnienie. Każdy ma inne wartości, dla każdego szczęście jest czymś innym, każdy ma inne CELE. Istote egzystencji możemy rozpatrywać w wymiarze religijnym, kulturowym. Uważam jednak, że ten cały sens, to coś nienamacalnego i nie do określenia. Jedno jest pewne - niedoceniamy sensu naszej egzystencji, dopóki tego sensu nie utracimy.

CEL. Cele w życiu sprawiają, że bytowanie ma w ogóle jakieś znaczenie. Nie ważne czy mniejsze, czy większe. Aspiracja, intencja i satyfsakcja z wcześniejszych sukcesów, bądź motywacja z porażek.

A może nasz żywot sensu nie ma? Może po prostu żyjemy, idąc hardo przed siebie, na przekór wszystkim przeciwnościom. Ten cały sens życia to filozoficzne pieprzenie nie wnoszące nic pożytecznego. Nie : ). Unikanie tego tematu to strach przed konfrontacją z własnym życiem. Lęk przed dewastacją teraźniejszego obrazu rzeczywistości. Każda głębsza refleksja nad osobistym behawiorem i podejściem do istnienia płodzi tysiące wniosków. Tysiące rewolucyjnych wniosków.

wtorek, 10 maja 2011

moralność

Moralność - zespół ocen, norm i zasad określających zakres poglądów i zachowań uważanych za właściwe.

Każdy wytycza swoje własne granice, czy to oparte na religii, czy na osobistej hierarchii wartości. Co mnie ciekawi? Pod jakim kątem kształtujemy nasz "kres" i jaki wpływ ma na to doświadczenie.

„Dylemat Heinza”
Heinz miał żonę, którą kochał ponad wszystko. Ciężko jednak zachorowała. Dowiedział się, że pewien aptekarz posiada lekarstwo, mogące uratować jej życie. Jednakże farmaceuta zażyczył sobie za lek ceny wielokrotnie przewyższającej koszt jego wyprodukowania, sugerując, że interesuje go tylko własny zysk. Zrozpaczony Heinz, który nie miał wymaganej kwoty, włamał się do apteki i ukradł lekarstwo. Czy postąpił słusznie?

98% Dzieci i młodzieży w wieku 8-16 lat potępiło zachowanie zdesperowanego Heinza i twierdzi, że nie postąpiłoby  jak bohater. Natomiast 90% ankietowanych w wieku 16-50 lat stwierdziło, że na miejscu Heinza, zrobiłoby to samo. Jak więc wygląda rozwój moralny jednostki? Czy ze stadium wyższego przechodzimy do stadium niższego? A może mylę pojęcia, i następuje odwrócenie wartości? Wraz z wiekiem, ta wspomniana wyżej granica się zaciera, robi się coraz bardziej niewyraźna. Pamiętacie może swój stosunek do alkoholu i papierosów, kiedy byliście w podstawówce? Aktualnie, dla większości z Was jest to codzienność, wtedy samo wspomnienie o używkach wywoływało niesmak i obużenie. Do czego więc zmierzamy i jakie są czynniki takiego postępu?

wtorek, 1 marca 2011

wolność?

Bycie wolnym jest niemożliwe do osiągnięcia, i nie mam tutaj na myśli systemu, ale fakt bycia istotą społeczną, jesteśmy uzależnieni od ludzi mimo że nas to wyniszcza, zniszczenie jest w tym przypadku nieuniknione...przytłacza mnie to, że moje jutro zależy od decyzji podjętych przez inne osoby, że nie wszystko mogę mieć pod kontrolą i nie na wszystko wpłynąć. Już wolę dążyć do autodestrukcji, aniżeli przepaść z obcych rąk. To ludzie z którymi spędzamy czas kształtują to, kim jesteśmy. Chyba najbardziej pesymistyczne myśli od dłuższego czasu.

czwartek, 3 lutego 2011

życie jako cykl zbiegów okoliczności

Nie wiem czy nie zaczynam mieć schizofrenii. Mówię całkiem poważnie. Za dużo analizuję i przekładam na mój tok rozumowania, rozpraszam najdrobniejsze obserwacje na setki pytań, moja głowa jest pewnego rodzaju pryzmatem. Zaczynam odbierać czynniki świata zewnętrznego w kompletnie inny sposób niż wcześniej, jak zdrowi ludzie. Zastanawiałam się nad sensem przytrafiania się nam, istotom ograniczonym w czasie i przestrzeni, tragicznych wydarzeń...zaplanowane, nie da się ich uniknąć? W takim razie po co przez lata wpaja nam się zachowania zapobiegawcze, skoro co ma się stać to się stanie? Właśnie dlatego...to wszystko jest planem, nie, inaczej - mechanizmem działającym jak domino dla idealnej równowagi. Jedno, nawet drobne wydarzenie skutkuje szeregiem znaczących zmian dla całkiem obcych nam osób, dla przykładu

Baśka nudziła się jak nigdy. Zadzwoniła do Anki żeby wyciągnąć ją na miasto. Ta uczyła się do sprawdzianu z fizyki, jednak olała go dla czasu z przyjaciółką. Dobrze się bawiły, przyszedł czas sprawdzianu. Ani zrzedła mina na widok pięknej jedynki. Po powrocie do domu czekała ją kłótnia z matką która wysłała ją na fakultety z fizyki. Tam poznała wielu nowych ludzi, między innymi Adama - typowego freak'a, z którym nigdy nie zamieniłaby słowa. Nauczyciel dał im za zadanie wykonania wspólnie grupowej pracy domowej. Umówili się po szkole, Adam przyszedł do Anki. Ominął w ten sposób wypadku samochodowego, w którym zmarłby gdyby nie umówiłby się z koleżanką. Przez przypadek usłyszał, że brat Ani - Krzysiek, od dwóch lat sparaliżowany od pasa w dół, potrzebuje samochodu. Przypomniało mu się, że jego ojciec, strażnik policyjny, ma w pracy na skupie właśnie zgarnięty przez funkcjonariuszy samochód dla niepełnosprawnych...obiecał, że załatwi go dla Krzyśka. Kiedy ojciec Adama szedł jechał do komisariatu aby wypełnić formalności przejęcia pojazdu, zauważył uciekającego człowieka dokładnie takiego, jaki był poszukiwany listem gończym. Schwytał przestępce. Gdyby tak się nie stało, zabiłby/porwałby/zgwałciłby kolejną ofiarę, co poskutkowało by lawiną innych wydarzeń w życiu setek innych osób...przez to że Baśka zwyczajnie się nudziła, zmieniło się aż tyle, jak układanka.

Historia kiczowata, nudna i bezbarwna, ale chodziło mi jedynie o przykład. NIC nie dzieje się bez przyczyny, i nawet kiedy przytrafia nam sie prawdziwa tragedia - to najlepsza alternatywa z pozytywnym skutkiem, jeżeli nie dla nas, to dla miliona innych osób.